Haputale tak tu chyba po raz pierwszy poczułem się zaskoczony i to mega pozytywnie. Panorama rozciągająca się z tego miasteczka na południe była po prostu niesamowita. Trafiliśmy za namową Lonely do Sri Lak Guest house, który swoją drogą naprawdę dawał radę - może nie był najtańszy ale zarówno pokoje jak i jedzenie na miejscu świetne. Dojechaliśmy na miejsce około godziny 20 tak więc było już praktycznie ciemno a my wykończeni postanowiliśmy kłaść się spać gdyż grafik na następny dzień znów napięty.
Pierwszy cel - Liptons Seat - miejsce, z którego według wszelkich przesłanek Sir Lipton doglądał swoich wspaniałych plantacji herbaty. Po sprawdzeniu odległości stwierdziliśmy, że w jedną stronę bierzemy Tuk Tuka co było całkiem niezłym pomysłem, gdyż był to kawał drogi. Miejsce położone jest magicznie. Nie dość, że samo Haputale leży już na wysokim wzniesieniu, to tutaj przemierzamy morze pól herbacianych - widoki cudowne - miejsce jest z pewnością warte odwiedzenia.
Z powrotem decydujemy się na spacer przez niesamowite wzgórza pełne krzewów herbaty, nie spiesząc się, rozkoszujemy się super klimatem. Po drodze odwiedzamy fabrykę herbaty, jednak na nasz pech albo i szczęście jest ona nieczynna ze względu na festiwal Hindu odbywający się w lokalnej świątyni, w związku z którym wszyscy pracownicy mają wolne.
Korzystając z wolnego popołudnia jedziemy pociągiem do Ella, tak zachwalanego w necie i na przewodnikach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz